Życzy rozwód od dupy strony? Prosz…

No tylko, czy aby na pewno posłuży on Tobie, Twojemu partnerowi bądź partnerce i Waszej przyszłości. Bo generalnie rozwód od dupy strony jest do dupy, niestety.

Rozwodzić się od dupy strony to tak, jakby budować dom zaczynając od dachu, to tak, jakby rozmawiać z kimś przez telefon nie nawiązując połączenia. To taki rozwód, w którym kompletnie nie nawiązujemy kontaktu ze sobą i nieaktualnym już partnerem, a skupiamy się na winie, wypominaniu, czy za wszelką cenę dążymy do określenia rozwiązań technicznych i formalnych, bądź ciśniemy na koniec.

Rozwód od dupy strony toczy się w sądzie, często dotyczy racji.

A w rozstaniu nie chodzi o racje, zwłaszcza że każdy ma prawo widzieć i po prostu widzi świat ze swojej perspektywy. Każdy ma rację po trosze, tak to jest. W rozstaniu chodzi o to, żeby pozwolić sobie przede wszystkim na spotkanie samemu ze sobą, na wyrażenie wszystkich emocji, na zobaczenie wartości i błędów dotychczasowej drogi, na puszczenie siebie i nieaktualnego już partnera do przyszłości, na otwarcie serca na siebie i świat. Chodzi o zobaczenie w sobie i partnerze żywej istoty, człowieka chcącego żyć w zgodzie ze sobą i popełniającego błędy, a także człowieka pragnącego radości i szczęścia. Chodzi o wybaczenie sobie i partnerowi. Chodzi o wdzięczność wobec siebie i partnera za tę wspólną podróż, która z jakich powodów w takiej formie dobiegła końca. No niestety sąd orzeczeniem rozwodu czy orzeczeniem czyjejś winy za nas tego nie załatwi.

Oczywiście nie oznacza to, że jak partner przekroczył nasze granice bądź nadużył nas lub nadal w jakiś sposób nas wykorzystuje, to mamy biernie się temu przyglądać i pozostać w niedziałaniu i pozwolić się zgnoić. No nie! Chodzi jedynie o to, by pozostać w świadomości procesu rozstania i w połączeniu ze sobą. Chodzi o to, żeby dostrzec, po co temat rozstania do mnie przyszedł, czego mam się nauczyć o sobie, o świecie, o co tu chodzi naprawdę, czy może to szansa na spotkanie swojej wewnętrznej dziewczynki, swojego wewnętrznego chłopca, o co tu chodzi. Jak mogę z rozstania uczynić swoją szansę na odnalezienie siebie, jak mogę wzbogacić swoje życie?

Nie warto ulegać pokusie myślenia, że sąd cokolwiek załatwi, bądź jak już formalnie dojdzie do rozwodu, to naprawdę proces rozstawania zostanie zakończony. Nie warto ulec wrażeniu, że rozwód, który zadział się szybko czy została orzeczona czyjaś wina, pozwoli nam faktycznie pożegnać się z partnerem i przeszłością.

Żeby pożegnać partnera i pójść w dalszą drogę z doświadczeniem i jednocześnie spokojnym i radosnym sercem, potrzeba pozwolić części siebie umrzeć. Moment, w którym sobie na to pozwolisz, może być poprzedzony paraliżującym i obezwładniającym strachem. Jednocześnie będzie momentem, w którym zaczniesz rodzić się na nowo. No, może nie tak od razu się urodzisz. To trochę trwa. Tak, jak przejść przez kanał rodny łatwo nie jest, tak tu lekko nie będzie. Będzie boleć. Jednak w chwili, w której zaczniesz się rodzić, będziesz wiedzieć, że idziesz już w stronę słońca, główką na świat. Zaczniesz rosnąć w siłę, zaczniesz czerpać siłę z rozwodu. Żeby tak się stało, rozstanie potrzebuje się zadziać wewnątrz nas i między nami, a sprawa rozwodowa i wyrok rozwodowy powinny być jedynie kończącymi ten proces formalnościami. Na szczęście żyjemy jeszcze w takim kraju, w którym prawo w tym zakresie bardzo nam sprzyja i pozwala dokonać wyboru, czy wolimy się kopać z koniem, czy wolimy wykorzystać moment rozstania, żeby się spotkać ze sobą i byłym partnerem na nowo.

Jeżeli Twój partner bądź partnerka woli jednak od dupy strony, no nie masz na to wpływu. Masz wpływ jedynie na siebie. Pozostań wtedy przy sobie i dbaj o siebie.